Życie ma smak dzikiej mięty.
Powietrze jest pełne cieni,
niosących ciepły sen.
Mech pochłania mi stopy,
jak jedwabny dywan,
tkany starannie przez lata.
Gdybym była grzybem zamieszkałabym tutaj
i rozmnażała się każdej nocy,
aż cały las pełen byłby moich synów i córek
o rumianych kapeluszach,
powykręcanych misternie,
każdy w swoją stronę.
Dlaczego ich nie ma choć szukam już godzinę?
Czyżby zagubiły się w przedziwnej geometrii lasu?
Żadna linia nie jest prosta, żaden okrąg zamknięty.
Wszystkie otwarte jak tęcza,można biec przed siebie
ale nie można zawrócić.